Panie policisto, wybacz bo bardzo zgrzeszyłem.

O tym, że mandat karny po czesku to pokuta, wie każdy ale nie każdy miał szansę odpokutować - a ja owszem. W maju tego roku jechałem 80-tką w terenie ograniczonym do 50-tki, co nie umknęło uwadze lokalnych policajtów, coś pomiędzy policją a strażą miejską.
W odróżnieniu od polskiej policji, która na złą reputację pracuje z całych sił, czeski policajt na którego trafiłem był miły, choć asertywny, i nie miał problemu z zaprezentowaniem mi dowodu na przekroczenie prętkości. Dodatkowo, nauczony doświadczeniami ze skorumpowanymi stróżami prawa z którymi miałem przyjemność w Polsce wypatrywałem subtelnych zaproszeń do uiszczenia úplatku, w tym przypadku jednak nie było nawet najmniejszej sugestii żeby "zapłacić tak, aby zapłacić ale nie zapłacić". (I bardzo dobrze!)

Cała akcja z zatrzymaniem i wypisywaniem zajęła mniej niż 15 minut, ale wystarczyło, żeby zauważyć ciekawy element etyki zawodowej, który zdaje się być ponadkulturowy: nowe samochody prestiżowych marek zatrzymywane są przed tymi starszymi, mimo równości w świetle przepisów.

PS: Inne potoczne słówko na stróżów prawa wszelkiej maści to fizle.

Žádné komentáře:

Okomentovat